Jak daleko można posunąć się w wykorzystywaniu tragedii, która powinna być źródłem refleksji i pojednania? Jak się okazuje – daleko. Mój komentarz dla jednego z czołowych dzienników w Waszyngtonie.
Chciałem zwrócić uwagę na to, że od jakiegoś czasu katastrofa pod Smoleńskiem budzi emocje, których budzić nie powinna. Dyskusja o niej przestała być merytoryczna. W powodzi wzajemnych oskarżeń zniknęły inne ważne tematy – prezydencja Polski w Unii Europejskiej czy stan finansów publicznych. Mam wrażenie, że oderwaliśmy się trochę od rzeczywistości. To zabrnęło już za daleko.