Zintegrowane programy mające na celu poprawę dobrostanu pracowników i dzięki temu redukcję kosztów lub wzrost generowanej wartości stają się w skali świata coraz bardziej popularne. Czy warto w nie inwestować?
David Meerman Scott nie po raz pierwszy zabiera nas w podróż po świecie nowych mediów oraz nowych praw marketingu i sprzedaży. I tym razem jego najnowsza książka – Nie przeszkadzaj klientowi w zakupach – w bardzo przejrzysty sposób systematyzuje wiedzę o postawach i motywacjach klientów, a także zasadach, które wkrótce wywrócą do góry nogami to, jak działają firmy.
Firmy wiedzą więcej, niż im się wydaje. A przynajmniej mogą wiedzieć, jeśli chcą i potrafią po wiedzę sięgnąć. Ona ciągle krąży – w procesach, w narzędziach, w głowach pracowników. Gdyby tak ją zebrać, zestawić, zapisać w jednym miejscu – któż by nie chciał? Zła wiadomość: prawdopodobnie Ty – jeśli jeszcze tego nie robisz! Jak się za to zabrać?
Kiedy jest najlepszy moment na zmianę pracy? Teraz, zaraz, cały czas. Gdy możesz cieszyć się komfortem wyboru i kokietować zabiegających o Ciebie headhunterów. A jednocześnie delektować się wizją ulgi i zemsty na znienawidzonym szefie albo żerujących na Tobie współpracownikach. Bez Ciebie na pewno umrą – z przepracowania lub tęsknoty. Poza tym stać Cię na więcej, prawda? Jest tylko jeden problem: jak ogłosić światu, że chcesz zmienić pracę, ale póki co nie stracić obecnej? Po chwili namysłu… eureka! Od czego jest LinkedIn?
Sukces. Fascynuje, odurza, spędza sen z oczu. Niejedno ma imię i wszyscy o nim marzymy. Prywatny, zawodowy, odroczony, po prostu swój. Nawet kiedy się zbuntujesz i zostaniesz nieudacznikiem, to właśnie dno okaże się jego miarą. Jeśli jednak chcesz więcej, co jesteś w stanie zrobić, aby zwyciężyć? Ile poświęcić i przetrwać? Kogo zadziwić, zabawić albo… zabić? A przede wszystkim, jak się od sukcesu nie uzależnić?
Poranek. Dzwoni budzik. Wstać i wyłączyć, a może roztrzaskać telefon o ścianę? Co potem? Schować się pod kołdrę jeszcze na 10 minut, czy od razu w panice wybiec do pracy? A tam… Skrzywić się na krzywy uśmiech współpracownika (i w myślach poddawać go nieziemskim torturom), czy z uśmiechem na ustach powiedzieć, by ssss… spadał? Wyjść z biura o czasie, czy wyrabiać nadgodziny siedząc na Facebooku, bo wszyscy tak robią? Biadolić nad swoim ciężkim życiem, męcząc kolejną butelkę bliżej nieokreślonego alkoholu, czy zrobić z niej tulipan i zmierzyć się z losem?