Nic nie mówi. Tylko znacząco się uśmiecha. Jakby wiedział coś, o czym Ty nie wiesz. Na pewno wie. Na pewno coś, co wbije Cię w ziemię. Zrobisz z siebie głupka. Co dalej? Może lepiej się nie odzywać? Trzeba mieć się na baczności…
Ciekawy przypadek Nikodema Dyzmy
Dziś poznasz mój ulubiony typ korpomenedżera. Występuje powszechnie i wszędzie. Jest bardzo toksyczny, ale zazwyczaj jego odcisk pozostaje niezauważony. W końcu na tym opiera się jego strategia. Jego broń to wymowne milczenie, a tarczę stanowią Twoje słowa – każde wykorzystane przeciwko Tobie. Znasz takich? Wszystkich łączy jedna historia…
Na pewno słyszałeś o karierze Nikodema Dyzmy – z książki, z filmu… czy z drugiego filmu. Bohater ten jest symbolem cwaniactwa i karierowiczostwa, które wielu potępia. Niestety jeszcze więcej osób postać ta po prostu inspiruje – choć nie przyznają się do tego nawet przed lustrem. Trudno się dziwić, jest w niej ta czarna energia i uwodzicielska pewność siebie. Tak, to charyzma, która wyłącza myślenie – mityczny obiekt pożądania, ale i pułapka, o której rozmawiałem jakiś czas temu z Pawłem Motylem.
Masochistyczne zauroczenie
Najbardziej intrygujące w postaciach pokroju Nikodema Dyzmy jest pytanie, dlaczego je uwielbiamy, mimo że wiemy, jak bardzo mogą nam zaszkodzić. To trochę tak jakby trzymać zapaloną zapałkę, wpatrywać się w jej światło i liczyć, że się nie sparzymy. Absurdalne, prawda? Skąd się to bierze? Widzę 2 powody tego masochistycznego zauroczenia:
- Kochamy bohaterów ze skazą. Pociąga nas w nich tajemnica, a jednocześnie wydają nam się ze swoimi błędami bardziej ludzcy. Wzorowi ludzie uruchamiają w innych, tych mniej doskonałych, pokusę by im dokopać, wyrównać cierpieniem do swojego poziomu i w ten sposób zaprowadzić porządek. Natura lubi tylko uśrednione wyniki. Zbliża się Wielkanoc, więc chyba najlepszym potwierdzeniem tej tezy będzie historia Jezusa Chrystusa – jego drogi krzyżowej oraz jej finału, uśmiercenia Syna Bożego jak zwykłego rabusia – mało tego, w towarzystwie 2 przestępców.
- Marzymy o drodze na skróty. To prawdziwy fenomen charyzmy – nie chodzi o uwielbienie samo w sobie, ale o władzę, którą ono daje. Nie znam osoby mającej zaszczyt zarządzać innymi, której nie przeszłoby choć raz przez myśl: niech on przestanie dyskutować i w końcu to zrobi. O ile łatwiej byłoby, gdyby ludzie po prostu wykonywali nasze polecenia, a nie oczekiwali sensu, zmotywowania, zrozumienia ich ułomności. Nasz mózg ewolucyjnie nie lubi niepotrzebnych wydatków energetycznych, a za taki niewątpliwie uznaje użeranie się z innymi. Tak, są i tacy, którzy twierdzą, że kochają ludzi i ich rozwój daje im największą przyjemność oraz jest dla nich sensem samym w sobie. Można tę grupę podzielić na 2 części: prawdziwych liderów i zwykłych kłamców – przy czym ci drudzy to prawdopodobnie 99%. Jestem przekonany, że gdyby maszyny potrafiły wykonać zadania wymagające abstrakcyjnego myślenia równie dobrze co ludzie i były dostatecznie tanie, większość zarządzających na nie właśnie by postawiła. Zresztą w wielu branżach już się tak dzieje. Ale skoro nie możemy mieć pracowników, którzy myślą tylko o zadaniach, niech zatem nie myślą wcale – i tu charyzma okazuje się po prostu użyteczna.
Nie, nie piszę powyższego, bo jestem zgorzkniały. Miałem to szczęście, że trafiałem na swojej ścieżce na świetnych liderów, myślę, iż ich liczba jest dużo powyżej średniej. Z wieloma mam kontakt do dziś i wielu wciąż mnie inspiruje. Jednak obserwując szerszy przekrój kadr menedżerskich, mając świadomość trendów demograficznych i wiążącą się z nimi nierówną dystrybucją talentu, widzę, że pewien idealizm myślenia o ludziach w biznesie jest oznaką wielkiej mądrości albo braku doświadczenia – i tu ponownie w 99% przypadków to 2. sytuacja.
Wracając do Nikodema Dyzmy, historia człowieka, który przyjeżdża z małego do wielkiego świata, błyszczy pewnością siebie na salonach i zdobywa kolejne szczyty dzięki sprytowi i bezczelności, robiąc w konia całą elitę miasta, to megalomańska wizja każdego podróżnika z biletem w jedną stronę. Nie chodzi tu o zgrane słoikowe historie – to żaden parametr – a bardziej o profil osoby, która nie ma nic do stracenia, chce podbić świat i nie cofnie się przed niczym, a przede wszystkim nie skala się ciężką pracą.
Dyzma bez charyzmy
Na szczęście kariery w stylu Nikodema Dyzmy to coraz rzadsze przypadki. Zarządzanie wymaga dziś więcej kompetencji niż kiedyś, co od pewnego poziomu eliminuje cwaniaków (premiując psychopatów – ale to historia na kolejny wpis). Niestety nie wyeliminowało to cwaniackiej pokusy, która wykształciła nowy typ korpomenedżera. Czym się charakteryzuje? Poznaj 7 grzechów Dyzmy bez charyzmy:
- Milczy. Niewiele mówi, głównie to Ty się odzywasz, on rzuca jakiś ogólnik i sieje wątpliwości.
- Czeka. Nie podejmuje decyzji, zostawia to innym, moderuje, ale w gruncie rzeczy się boi, nie wie.
- Kiwa. Głową, ręką, uśmiecha się wymownie, jakby wiedział coś więcej, jakby był lepszy.
- Błyszczy. Zadbaną fryzurą, ładnym krawatem, koszulą ze ściętym kołnierzem czy broszką.
- Niszczy. Głównie Twoją pewność siebie – zada pytanie, powie, że trzeba na to ustawić proces.
- Robi. Tylko to, co mówi góra, to co zasłyszał, niezależnie czy to moralne i czy to dobra decyzja.
- Rozlicza. Ciebie, innych, pozostałe działy – głównie z rzeczy, które on miał zrobić.
Brzmi znajomo? Dyzma bez charyzmy to toksyczny typ, który doprowadza do szału utalentowanych ludzi. Tych, którzy mają nieelastyczny kręgosłup moralny. Tych którzy opierają się na kompetencjach. Tych, którzy działają i pracują na rzecz zespołu. Nie, to nie jest idealny menedżer, za jakiego wielu go uznaje, ale taki który przyciąga, rekrutuje i potrafi funkcjonować tylko wśród przeciętniaków. Dlaczego? Ponieważ tylko oni mogą wejść w rolę maszyn, nie myśleć i dają się nabrać na profesjonalny wizerunek. W zasadzie to jedyna rzecz, o którą naprawdę dba – z prostego powodu – to wszystko, co ma. Wśród słabych czuje się lepszy, jeśli jednak lepsi mieliby być miarą jego wartości, zawsze wypadnie marnie – niekompetentny, nieudolny, pusty. Boi się ich, nie toleruje, próbuje kontrolować i zniszczyć.
Sposób na Dyzmę
Jak sobie z nim radzić? Poznaj 7 sposobów na Dyzmę – rekomenduję stosować wszystkie na raz:
- Uświadom sobie, że tam nic nie ma. Powtórz: tam nic nie ma. Jeszcze raz, głośno: tam nic nie ma! To, że milczy, nie odzywa się, czeka na Ciebie, nie oznacza, że jest tak mądry, że wie coś, czego Ty nie wiesz. To oznacza, że nie ma nic do powiedzenia. Ta wydmuszka jest pusta. Po prostu.
- Popchnij do działania. Działanie go boli. Moment, kiedy musi coś zrobić sam, jest dla niego najtrudniejszy. Doprowadzaj do tego. Ustalaj reguły, trzymaj się konkretów i wyznaczaj granice.
- Waż słowa. Każde może być wykorzystane przeciwko Tobie. Wymagaj formy pisemnej albo podsumowuj i proś o potwierdzenie. Nie cierpię takich metod, ale ze ślizgaczem to konieczne.
- Licz słowa. Jego słowa. Jeśli rzucił kilka ogólników, zadawaj pytania pogłębiające, drąż temat, aż będziesz mieć pełną wiedzę i komplet ustaleń. Tu nie ma miejsca na niedomówienia.
- Skonfrontuj go. Takie przypadki bazują na strachu przed różnicą zdań.
- Zadbaj o swój PR. Dyzma bez charyzmy uwielbia sukcesy – Twoje sukcesy. Nawet jeśli nie kiwnął przy nich palcem, nie zawaha się położyć na nich łapy. Otwórz szampana jako pierwszy.
- Zwolnij go albo siebie lub poczekaj. Zwalnianie szefa brzmi abstrakcyjnie, ale on też ma słabe punkty, on też podlega ocenom. Z drugiej strony jeśli nie widzisz perspektywy na to, by jego era się skończyła, sam poszukaj pracy. W końcu ktoś go zatrudnił i może powtórzyć swój błąd.
Współczynnik Dyzmy
Spędzamy w pracy połowę swojego życia, a gdyby doliczyć zarwane noce i nerwy, które przynosimy do domu, pewnie nawet i więcej. I dobrze. Badania potwierdzają, że ludzie aktywni zawodowo, żyją dłużej. Jeśli jednak pracujemy w toksycznym środowisku, skutek będzie odwrotny. Co robić?
Zadaj sobie pytanie: dlaczego marnować życie na coś, czego nienawidzisz? Wiem, łatwo mówić, ale nie chodzi o to, by rzucać pracę. Nawet jeśli masz beznadziejnego szefa, ile zajmie Ci wymazanie go z pamięci? Miesiąc? Dwa? Nie podejmuj ważnej decyzji tylko w oparciu o emocje względem niego. Pamiętaj, że system dookoła zmienia się bardzo szybko i czasem wystarczy mieć otwarte oczy, by dostrzec ciekawe możliwości, a Twojego Dyzmy bez charyzmy też za chwilę może nie być na horyzoncie.
Ważne by realistycznie ocenić miejsce, w którym jesteś. Jak rokuje? Jak Ci w nim jest? Jaki jest odsetek ludzi z charakterem Dyzmy? To jeden z ważniejszych parametrów. Problemem może nie być jednostka, a kultura, którą ją przyciągnęła lub wykreowała. W końcu jak śpiewały Elektryczne Gitary:
Czy ktoś się przyzna, że w nim jest Dyzma? Bo taki jest czas, ile Dyzmy w nas.
Strategia seek and destroy jest kusząca i może przynieść chwilową ulgę, ale skończy się tylko zszarganymi nerwami, pyrrusowym zwycięstwem i kolejnym nazwiskiem na liście osób, z którymi nie pójdziesz na piwo. Ale Ty tak nie musisz, Ty już znasz sposób na Dyzmę – a właściwie 7. Powodzenia!