Doświadczenie to okropna przypadłość. W końcu im mniej w Tobie błogiej nieświadomości, tym trudniej Cię zaskoczyć, poruszyć, zagrać na najczulszych strunach Twojej duszy. A przecież tylko te najdelikatniejsze dźwięki są w stanie ogrzać Cię od środka. Z czasem godzisz się na chłód, akceptujesz znudzenie. I kiedy myślisz, że widziałeś już wszystko… coś włącza przester – czujesz to, co wtedy gdy po raz pierwszy usłyszałeś Smells like a teen spirit – przyniesione od kumpla na kilku dyskietkach. Zła wiadomość: doświadczyłeś arcydzieła. Co robić?
Zagadka natury ludzkiej
Jesteśmy zdolni do geniuszu i heroicznych czynów, a jednocześnie do bezrefleksyjnej wojny i zadawania ekstremalnego bólu. Każdy nosi w sobie jedno i drugie. To odwieczny konflikt Erosa i Tanatosa – popędów życia i śmierci – schizofreniczna zagadka natury ludzkiej. Czy można ją rozwiązać? Powinniśmy w ogóle próbować?
Jak pisałem jakiś czas temu, lubimy myśleć o sobie dobrze, jako o osobach, które instynktownie lubią małe dzieci i zwierzęta. Nic dziwnego, w końcu pieczołowite autoocenzurowanie jest jak Xanax dla naszego ego. Na codzień potrzebuje ono jednak czegoś więcej – kompilacji władzy, wyników i przynależności – jak odkrył guru w zakresie motywacji, David McClelland. O tę miksturę wszyscy są gotowi walczyć ze wszystkimi – to z kolei esencja hobbesowskiego stanu natury – jednej z najbardziej ponurych wizji relacji społecznych. Niemniej kiedy wyłączymy wartościowanie stojącego za nią egoizmu, a uznamy go za parametr rozwoju świadomości, dojdziemy do teorii dynamiki spiralnej.
Jej autorem jest Clare Graves – amerykański psycholog, który badał, jak rozwijają się systemy wartości. Później koncepcję tę analizował i rozszerzał między innymi Ken Wilber. Według niej rozwijamy się – jako ludzie ale i cała cywilizacja – przechodząc od egocentryzmu ku światocentryzmowi. Od dziecka skupionego jedynie na zaspokajaniu własnych potrzeb, po bohaterów chcących budować innych, gotowych poświęcić swój interes w imię wyższego dobra. Balansowanie między jednym a drugim i proporcje obu czynników w naszym sposobie myślenia – ale też w całych grupach społecznych – to rozwiązanie zagadki dwoistości natury ludzkiej. No dobrze, ale co ma to wspólnego z arcydziełem?
Alchemia i architektura arcydzieła
O gustach się nie dyskutuje – słyszysz od najmłodszych lat, kiedy krytykujesz czyjeś poczucie smaku, upodobania muzyczne czy kulinarne (kminek taki dobry, taki zdrowy – taaaak, jasne, apage Satanas). Na szczęście potem przekonujesz się, że to podszyta poprawnością polityczną bzdura. Cała kultura opiera się na dyskutowaniu o gustach. Dzięki temu idziemy naprzód, przez to też trudno określić, czym właściwie jest arcydzieło. Niemniej kiedy zastanowić się nad tym głębiej, składa się ono z 2 części:
- Alchemia. Jedna z najbardziej uniwersalnych definicji arcydzieła mówi, że mamy z nim do czynienia, kiedy jakieś dzieło zmienia światopogląd. Z kolei aby to było możliwe, ktoś wcześniej musiał porzucić egoizm i dać coś światu – kawałek mnie dla Ciebie to zatem wspólny mianownik, magiczny składnik wszystkich arcydzieł, zaś myślenie światocentryczne to ich fundament.
- Architektura. Druga część to jeden z 5 zapalników arcydzieła: idea, mistrzostwo, inwencja, determinacja, niezłomność – one właśnie poruszają tłumy i nie pozwalają przejść obok jakiegoś dzieła obojętnie.
Okraszone megalomanią marzenie, by podbić serca mas, jest nieodłączną częścią natury ludzkiej. W końcu to władza, uwielbienie i armia wyznawców – niesamowicie uzależniający koktajl, sycący najgłębsze motywacje, niejednokrotnie wzmacniany obsesją sukcesu. Jednak paradoks arcydzieła polega na tym, że historia najlepiej pamięta te prometejskie, oddane światu bezinteresownie, wynikające z radości tworzenia a nie narcyzmu. Przybierają one różne formy – obrazu, rzeźby, sztuki… ale też koncertu rockowego, lotu myśliwcem czy meczu koszykówki. Mogą być wszystkim i wszędzie. Jak znaleźć te prawdziwe? Szukaj alchemików-architektów – wkrótce poznasz 5 z nich – dziś: Fabio Zaffagniniego i kapitana Adriana Rojka.
Idea: Fabio Zaffagnini
Wróćmy na chwilę do Smells like a teen spirit. Piosenka błyskawicznie stała się hitem a jednocześnie hymnem pokolenia X. Wyniosła Nirvanę na szczyty list przebojów, strącając z nich popowe miauczenie. Grunge demolował salony a Kurt Cobain, Krist Novoselic i Dave Grohl z miejsca stali się gwiazdami. Ciężar nieba dla pierwszego okazał się zabójczy, drugiego rozmienił na drobne, tylko trzeci go udźwignął i do dziś daje światu wspomniane kawałki siebie. Najweselszy rockman świata i jego Foo Fighters słyną z połamanych riffów i kosmicznej energii (cóż, nazwa zobowiązuje). Sami w sobie są niesamowici, ale trudno uciec od myśli, że ich koncerty to również doświadczenie jednej trzeciej Nirvany. Nic dziwnego, że przyciągają tłumy. Nic dziwnego, że prawie każdy fan muzyki chciałby, aby zawitali w jego mieście. Dziwne, że tak niewielu coś z tym robi. Ale są wyjątki.
Ostatni raz Foo Fighters grali w Romanii (region w północno-wschodnich Włoszech) w 1997 roku. Od tamtej pory Dave Grohl i spółka jakby omijali tę historyczną krainę. Pomysł by to zmienić zapewne pojawił się w niejednej głowie, jednak to dla Fabio Zaffagniniego stał się marzeniem, które ten z kolei zmienił w plan – ambitny, trudny, ale jednocześnie porywający. Aby go zrealizować potrzebne było miejsce, akcja crowdfundingowa, instrumenty, nagłośnienie, technicy i 1 000 rockmanów gotowych wysłać specjalne zaproszenie ulubionemu zespołowi. A przede wszystkim 1 szaleniec, który dał się ponieść idei, w pełni jej poświęcił i zaraził nią innych. Wszystko po to by osiągnąć prawdziwie porażający efekt i wbić w ziemię każdego, kto doświadczy tego arcydzieła. Zresztą sprawdź sam:
Koncert Foo Fighters w Cesenie, jednym z ważniejszych miast Romanii odbył się 03.11.2015 r. Spełniło się marzenie 1 000 rockmanów i innych zainfekowanych. Wszystko wygląda pięknie, ale gdyby spojrzeć na tę historię realistycznie, to przecież nie miało prawa się udać! Dlaczego? A czy wyobrażasz sobie, że światowego formatu gwiazda gra najlepszy koncert na trasie… w Legnicy (Cesena to podobnej wielkości miasto)? Siła idei przesuwa granice możliwości. Ale potrzeba do tego takich ludzi jak Fabio Zafagnini – wizjonerów gotowych w pełni się jej poświęcić. Czy warto? Próbkę tego, co działo się we Włoszech, dostaliśmy tydzień później w Krakowie – na pierwszym po 19 latach występie w Polsce:
Wszyscy marzymy o tym, by wzbić się w powietrze. Podobno nawet rodzimy się ze skrzydłami, ale nigdy nie uczymy latać. Czas to zmienić. Lekcja idei: daj się ponieść koncepcji, w którą głęboko wierzysz. W końcu:
Nie ma nic potężniejszego od idei, której czas nadszedł.
– stwierdził Victor Hugo. Ta siła jest w zasięgu ręki. Wystarczy wzbić się ponad siebie, swój egoizm i… dać ludziom ogień – pomysł, który rozpali umysły. Czy to łatwe? Na szczęście nie. Jednak w świecie, w którym wszystko jest do siebie podobne, wszystko jest w zasięgu kliknięcia, idea staje się wszystkim.
Mistrzostwo: kapitan Adrian Rojek
Dla grzecznych dzieci muzyka to samolot… niegrzeczne wolą myśliwce. Chyba każdy chłopiec chce w pewnym momencie zostać pilotem. Później idzie do szkoły i na studia, gdzie skutecznie wybija mu się z głowy marzenie o lataniu, zastępując je bezużyteczną wiedzą, aż zaakceptuje to, że namiastką silnika odrzutowego będą dla niego formuły w Excelu. Na szczęście nie zawsze…
Pionowy start to wyższa szkoła latania. Wymaga specjalnego akrobatycznego przeszkolenia. To niewątpliwie najwyższy stopień biegłości i opanowania sztuki pilotarzu. Niewielu tak potrafi. Dlatego niezwykle widowiskowy wyczyn kapitana Adriana Rojka – zaprezentowany podczas pokazów lotniczych Royal International Air Tattoo w Anglii – podbił internet. Z kolei jego powściągliwość i skromność przyniosły dumę oraz szacunek opinii publicznej.
Mistrzostwo jest arcydziełem profesjonalizmu. To kolejny sposób, aby zawojować serca mas. Jak je osiągnąć? Czy potrzebujesz jakiegoś nieprzeciętnego talentu?
Specjalne zdolności i predyspozycje na pewno nie zaszkodzą, ale wystarczy… czas wypełniony ciężką pracą. Tak… tak powtarza Ci się od najmłodszych lat, ale zapewne musiałeś to sprawdzić na własnej skórze – szukając nie istniejących dróg na skróty, a w efekcie klucząc i zniechęcając się. Co trzeba było zrobić inaczej? Ile z siebie dać?
Sprawdził to Malcolm Gladwell i spisał swoje wnioski na kartach Poza schematem. Odkrył, że aby osiągnąć najwyższy stopień wtajemniczenia, niezależnie od pola, na którym działasz – podawał przykłady Billa Gatesa czy The Beatles – potrzebujesz podobnej ilości czasu i idącej za nim energii. Lekcja mistrzostwa: zainwestuj 10 000 godzin, aby osiągnąć profesjonalizm. Tyle trwa dojście na szczyt – do światowego poziomu w danej dziedzinie. Jeśli przyświeca Ci wspomniana wcześniej idea, jesteś gotowy, aby wyruszyć.
Zatem w drogę! Jak na niej nie zbłądzić? Za Tobą lekcje idei i mistrzostwa, a już niedługo kolejne: determinacji, inwencji i niezłomności. Przykłady alchemików-architektów będą dla Ciebie najlepszym drogowskazem. A przede wszystkim podpowiedzą, co zrobić, by nie spaść, gdy już nauczysz się latać. Zapnij pasy – będzie się działo! Czytaj dalej w artykule Left wing, right wing, broken wing.